(Do manifestu zdesperowanego obywatela – przymiarka, z pomysłem konstruktywnym na samym końcu.)
Polska nie potrzebuje już dyskusji.
Polska potrzebuje skupienia nad rozwiązaniami konkretnych problemów.
Przeżyła się demokratyczna formuła zgodnie z którą konflikt miedzy dwiema największymi partiami jest siłą napędzającą rozwój, a działania partii chwilowo opozycyjnej są najlepszą gwarancją, że nie zagrozi nam trwały przechył łajby na jedną stronę czyli jakiś rodzaj autorytaryzmu.
Polsce potrzebne jest zrozumienie, że poglądy zawsze będą podzielone i będą oscylowały wokół dwóch - z grubsza biorąc - biegunów:lewicowego i prawicowego czy konserwatywnego i liberalnego.(Z poprawką na schematyczność tego podziału, rzecz jasna.)
Polska potrzebuje zrozumienia faktu, że tak jest i tak pewnie będzie.
A co za tym idzie: Polska potrzebuje zaakceptowania tego faktu. Że właśnie tak jest i tak pewnie będzie. Że nie znikną z horyzontu ani wierni zwolennicy PO ani wierni zwolennicy PiS-u.
Jeśli ten stan zaakceptujemy, przestaniemy tracić nieustannie energię na udowadnianie inaczej myślącemu, że nie ma racji. Gdybyśmy umieli tę marnowaną na co dzień w milionach miejsc energię zmierzyć i wykorzystać, moglibyśmy się nie martwic o stan energetyki – na tysiąclecia mielibyśmy darmowe zasilanie dla tysięcy wielkich miast. Ale nie umiemy mierzyć ani wykorzystywać tej energii, z jaką ludzie udowadniają sobie nawzajem, że ten drugi źle myśli i że trzeba myśleć inaczej. Skoro tego nie umiemy – może przestańmy marnować te energię?
Jeśli przestaniemy ja marnować i zaakceptujemy prosty fakt, że ludzie zawsze będą się różnić poglądami i pomysłami - wyniknie z tego nowa recepta na sposób organizacji życia politycznego a tym samym na rozwiązywanie społecznych problemów.
Naszą dotychczasową receptę na ten stan: nieustanną przepychankę o to czyja racja, czyje poglądy i wynikające z nich pomysły na urządzenie wspólnego państwa wezmą na kolejne cztery lata górę, oraz czyje poglądy i pomysły będzie w ciągu tych czterech lat sabotować i blokować partia aktualnie opozycyjna - trzeba odłożyć nie tyle nawet do lamusa ile na składowisko śmieci. Jest bowiem oczywiste, że ta przepychanka nie służy państwu i Polakom. Że nas wyniszcza. Że powoduje ciągły antagonizm. Że - na dodatek - kosztuje nas miliony złotych którymi zasilamy kłócące się i sabotujące nawzajem swoje działania partie polityczne.
Polska potrzebuje zrozumienia i zaakceptowania faktu, że ludzie zawsze będą mieli różne poglądy i różne pomysły.
I że po czasie przedstawiania tych poglądów i pomysłów musi przyjść czas uzgadnianiaprzy wspólnym stole jakie w tej sytuacji wspólnie akceptowane rozwiązania możemy przyjąć. Tak, żeby każda ze stron była usatysfakcjonowana w możliwie najwyższym stopniu. Bez wojny podjazdowej, bez udawania, że ten kto chwilowo silniejszy niby dialoguje ale tak naprawdę stara się zrobić drugą stronę w balona.
Po takim czasie uzgadniania, żadna ze stron nie będzie usatysfakcjonowana w stu procentach. Ale każda będzie mogła uznać, że wspólne dobro - dobro Polski – zyskało.
Polsce potrzebny jest prawdziwy dialog.
Po dziesięciu chętnych do takiego eksperymentalnego dialogu z każdej z dwóch największych partii można by na próbę zamknąć na dwa tygodnie w Centrum Rządowym „Dialog”, któreśmy urządzili za pieniądze podatników, choć podatnicy niewiele wiedza co z tym dalej zrobić, a rządzący markują tam obrady Komisji Trójstronnej, po to, żeby potem nie wziąć jej ustaleń pod uwagę.
Tej zamkniętej w Centrum „Dialog” dwudziestce - polityków, a jak by nie chcieli to zwykłych blogerów - można by dać do pomocy kilku negocjatorów i mediatorów - po to, żeby pomogli rozmawiać i uparcie kierowali rozmowę ku rozwiązaniom problemów, które dotykają wspólnie i ludzi z PiS i ludzi z PO.
- Jaki ustrój służyłby Polsce najlepiej - prezydencki czy parlamentarny?
- Jaka byłaby najlepsza dla Polaków ordynacja wyborcza?
- Jak najlepiej zapewnić kontrolę obywateli nad władzą?
- Jak zapewnić wpływ obywateli na rozwój kraju?
- Co finansować ze wspólnych, podatniczych pieniędzy a co pozostawić do sfinansowania pojedynczym obywatelom.
Pięć dużych tematów na początek.
Po dwóch tygodniach pokazaliby nam rozwiązania na które wszyscy mogli się zgodzić.
I opowiedzieliby nam jak przyjemnie w sumie było, kiedy naprawdę rozmawiali, szukali najbardziej zwariowanych rozwiązań, kiedy zapominali o tym, że przeciwnik jest tylko celem do odsunięcia w polityczny niebyt.
Pierwszy krok jest trudny ale i łatwy jednocześnie: zaakceptować, że inni zawsze będą innii że nie ma się co szarpać, żeby zmienić ich poglądy albo odesłać w jakiś nieistniejący niebyt.
Czy znajdzie się po dziesięciu z dwóch największych partii chętnych do eksperymentu?
p.s. Jutro Miedzynarodowy Dzien Mediacji
http://twitter.com/Mediacja
http://pl.wikipedia.org/wiki/Porozumienie_bez_przemocy